piątek, 21 września 2012

W dobrych rękach


Jest godzina 01:30. Światła przydrożnych latarni odbijają się od wypolerowanych samochodów. Spaceruję przez Warszawę z dwiema paniami, które opowiadają mi lekkim duchem historie o zambijskich nożownikach. Czuję, że jestem zbyt słabo ubrany jak na nocną, wrześniową przechadzkę. Jednak dreszcze, które mnie właśnie przeszyły nie są od zimna. Są one wywołane świadomością, że ja sam jeszcze dzisiaj mam się znaleźć w Zambii. No cóż, mam nadzieję że nie będzie mi dane poznać się bliżej z nożami bohaterów tych historii. Niemniej jednak dziękuje Ani i Dorotce za ciekawe opowieści :)

Przed podróżą trzeba się porządnie wyspać. Każdy podróżnik o tym wie. Sen to przecież to, co tygryski lubią najbardziej. Niestety mnie dzisiejszej nocy sen ominął, bo wracając z nocnej przechadzki zrobił się wczesny ranek, i już pora wyruszać na lotnisko.

Pożegnania są trudne. Serce ściśnięte. Jeszcze nie wyjechałem a już za wszystkimi tęsknie. W głowie świadomość, że na rok opuszczam swoich bliskich. Wyjeżdżając do Afryki, wyjeżdżam ze swojego świata. Ze świata, który znam, i w którym czuje się bezpiecznie. Ze świata, w którym lekko przypocone ubrania wrzucam do pralki automatycznej, a puste butelki po wodzie mineralnej wyrzucam do kosza. W moim nowym świecie takie poczynania nie przejdą.... Przeżywając głęboko swoje tęsknoty, przypominam sobie co jest moją motywacją. Nie wiem dlaczego wyjeżdżam do Zambii, ale wiem dla kogo tam jadę. Wiem, że Bóg mnie prowadzi. Jestem w dobrych rękach.

1 komentarz:

  1. Pięknie ująłeś to uczucie kiedy opuszcza się to bezpieczne i wygodne miejsce które się zna .
    Każdy człowiek jest w podobnej sytuacji nie raz w życiu.
    Pozdrawiam
    Można do ciebie zadzwonić?

    OdpowiedzUsuń