Wybieram się do
Lusaki, stolicy Zambii, odebrać nowy paszport. Biorę małego taniego busa, który
mi się napatoczył. Jest tani, ale to jego jedyna zaleta.
W busie siedzę w
ostatnim rzędzie. Jest bardzo ciasno, bus jest przeładowany. Obok mnie
babeczka, której uśmiech błyszczy czterema tylko zębami. Następnie obok niej
siedzi kobieta z małym dzieckiem na kolanach i czarną piersią na
wierzchu. Kiedy dziecko się obudzi, pokarm już na niego czeka.
Na następnym przystanku dosiadła się pani z dużą torbą. Torba nie mieści się jej na kolanach, w takim razie trzeba wepchnąć ją do bagażnika. Siedzę z tyłu, więc jestem poproszony o przytrzymanie bagażu za uszy żeby nie wypadał, podczas gdy dwóch innych panów próbuje domknąć drzwiczki bagażnika od zewnątrz. Kolejne uderzenia klapą , formują bagaż. Kiedy torba przybiera kształty zbliżone do naleśnika, zaczepy w końcu chwytają.
Na następnym przystanku dosiadła się pani z dużą torbą. Torba nie mieści się jej na kolanach, w takim razie trzeba wepchnąć ją do bagażnika. Siedzę z tyłu, więc jestem poproszony o przytrzymanie bagażu za uszy żeby nie wypadał, podczas gdy dwóch innych panów próbuje domknąć drzwiczki bagażnika od zewnątrz. Kolejne uderzenia klapą , formują bagaż. Kiedy torba przybiera kształty zbliżone do naleśnika, zaczepy w końcu chwytają.
Następny przystanek, wchodzi pani z małym zestawem
kina domowego LG. Siadając uśmiecha się do mnie i widząc, że jestem ściśnięty z
każdej strony, pyta żartobliwie:
- Używasz sobie podróży?
- O tak, bardzo! - odpowiadam rozbawiony.
Następnie pudło z kinem domowym trafia na jej kolana, dociskając jej głowę do zagłówka. Na pudle uśmiecha się logo LG „Life’s Good”
- Używasz sobie podróży?
- O tak, bardzo! - odpowiadam rozbawiony.
Następnie pudło z kinem domowym trafia na jej kolana, dociskając jej głowę do zagłówka. Na pudle uśmiecha się logo LG „Life’s Good”
W busie zaduch.
Otwieram lekko okno, w końcu mogę pooddychać ... świeżymi spalinami.
Dojeżdżamy. Dworzec
w Lusace to prawdziwy kocioł bałkański. Jest tłoczno jak na wyprzedaży w Media
Markt. Na dodatek trzeba się przeciskać
i wyrywać kolejnym naganiaczom, którzy chcą cię wepchnąć, każdy do
swojego busa. Podobnie jak w skład załogi samolotu wchodzą stewardessy, tak w
skład załogi busa wchodzi naganiacz. Tak więc bus obsługiwany jest przez
kierowcę oraz naganiacza. Dotyczy to wszystkich busów: małych rozklekotanych,
prostokątnych puszek po konserwach na kółkach, jak i dużych europejskich
voyagerów z wysuwanymi ekranami na pokładzie, (takie też jeżdżą w Zambii).
Dobry bus to taki
, który jest prawie pełny. Wtedy można śmiało do niego wskakiwać. To jest
jedyna gwarancja, że wkrótce odjedzie. Bus, w którym jest tylko kilku
pasażerów, nigdzie się nie ruszy dopóki się nie zapełni ludźmi. Zdarza się że
autobus, który powinien odjechać wieczorem, czeka do rana na więcej klientów.
Razem z autobusem czekają nieszczęśliwi pasażerowie, którzy zakupili wcześniej
bilet. Tak Afryka uczy cierpliwości.
Ciekawe co bedzie dalej...
OdpowiedzUsuń